Moje pierwsze krzewy róż mają się znakomicie. Oczywiście zaatakowały je już mszyce ale na szczęście udało mi się je za pomocą odpowiednich środków wyeliminować.
Rada mamy: spryskiwać róże wieczorem, wtedy mszyce zaczynają żerować.
Mają dużo nowych pędów w kolorze karminowym i śliczne kwiaty przyciągające pszczoły i inne owady zajadające się ich pyłkiem.
Sadzonki zakupiłam w pobliskim sklepie ogrodniczym zeszłej jesieni. Płacąc za nie byłam przekonana, że przepłacam, i że przecież ja nie lubię róż... ale oczarowały mnie już od wejścia. I nie żałuję. Przepiękne, dekoracyjne krzewy i pąki wybuchające kwiat za kwiatem.
Wsadziłam je do ziemi mieszanej z piaskiem i ziemią uniwersalną ze sklepu. Tuż przed kwitnieniem podlałam każdą 0,5 l mieszanką wody z płynnym nawozem do róż firmy Biopon. Idą po tym jak burza :)